duchu mój krnąbrny w jedwabie odziany misternie tkany choć bywasz bagienny dryfujesz nad domami dotykając nieba by za małą chwilkę być aż tak przyziemnym…
umarłam znów jestem szczęśliwa nie płaczcie o to was proszę już przynajmniej mnie nie ubywa już przynajmniej wenflonu nie noszę umierając nie byłam szczęśliwa…
ubiorę dla ciebie niebieską sukienkę korale rozsądku zostawię w szufladzie będziemy po trawie chodzili za rękę jak kochankowie w cygańskiej balladzie a ten błękit…