idą powolutku suną ramię w ramię
trasą identyczną jak codziennie rankiem
on tuli w swej dłoni jej drobną i suchą
wiodąc ku wieczności odwieczną wybrankę
nikt na nich nie czeka nie muszą się spieszyć
nie wzbudzają zazdrości prawie niewidzialni
kurczowo trzymają jakby chcąc nacieszyć
tak kiedyś beztroscy dziś na wskroś realni
połączony w organizm dualizm istnienia
z nadmiarem swych kończyn dysonansem myśli
kwintesencja miłości oraz jej spełnienia
pełni lęków i obaw lecz w wyrazie cisi
nie mówią o śmierci choć idzie już z nimi
głusi na zew czasu co cyka jak świerszcze
w duszy tylko proszą by stać się wiecznymi
lub chociaż by drugie nie odeszło pierwsze
***
Bianka Kunicka – Chudzikowska
fot. Andrea Kiss (fragment)
