zanikam wraz z zakażonymi uderzeniami, bezmyślnego serca
nawet nie ma kogo prosić o pomoc w schronieniu przed jaźnią
prowizoryczna ucieczka w wyimaginowany światek pułapek nie pomaga
echem odbija się wołanie o nieprzyjście jutra chwili pierwszej i ostatniej
zamiera pompa mego ciała, zator między końcem a koniecznością początku
idylla świata wykreowanego na moje podobieństwo zastygła
bezkresne oceany moich pragnień falują w takt cichnących wołań
o równouprawnienie mojego zwierzęcia i człowieka mego
o wskrzeszenie wymiaru zamknionego dla moich oczu tylko
o samookaleczenie na wieki wszelkich zgryzot moich
niczym nieokiełznane wieczne udawanie przynależności
samozapalające kontrowersje istniejące we mnie w piersiach moich
czeluści stworzonych przeze mnie dołów rozpaczy kwaśnej
odejdź duszo moja źle słysząca gadzie niedobity dobrym słowem
odejdź od własnych oślizgłych pragnień ciała preparowanego miłością
Bianka Kunicka Chudzikowska
fot. Albert Watson, Waris Ouarzazate (1993) Morocco
